Ja się interesowałem maszynami wszelkimi od małego. KOchałem wręcz silniki stacjonarne używane podczas omłotów. Mieszkałem na wsi pod lasem. Prowadzony był tam wielki wyrąb lasu i u nas mieszkali kierowcy Ursusów C 45. Przyjeżdżali po pracy, nocowali, a potem rano uruchamiali swoje traktory, podgrzewając lampami i rozkręcając kierownicami. Zdarzył sie kiedyś wypadek, kiedy po uruchomieniu traktora kierownicą, ułamał się kawałek wpustu tejże kierownicy.
Ułamany kawałek uderzył kierowcę w twarz, wybijając 2 zęby.
Już wtedy oprócz C45 były URSUSY C325, ale podczas srogiej zimy, a wyrąb odbywał się zimą, jako pierwsze uruchamiane były podgrzane lutlampą C45, a następnie rozciągane C325.
Obserwowanie pracy ciągników podczas zrywki drzewa było moim ulubionym zajęciem i spędzałem tam wiele godzin.
Potem załadowane dłużycą przyczepy jechały obok szkoły lekko pod górkę, ciągnione przez C45 z których rur wydechowych buchał ogień pracującego pełną mocą silnika.
Kiedyś pamiętam kierowcy zatrzymali się na obiad, czy kolację, a mnie (10 lat) powierzono zadanie zastąpienie regulatora odśrodkowego, który nie działał najlepiej w tym ciągniku.
Otóż, gdy silnik zwalniał, wykonywałem kilka ruchów dźwignią pompy wtryskowej, by znowu przyspieszył. I tak przez 3 godziny.
Na zawsze zapamiętałem niepowtarzalny [s]sound[/s] tego silnika.
Potem ukończyłem Politechnikę Warszawską, Wydz. Samochody i Ciągniki i pracowałem 20 lat w FSO.
Fascynacja starą techniką trwała. W pewnym okresie restaurowałem stare motocykle. Ale mieszkanie w bloku nie dawało wielkich szans na kolekcjonowanie. Posprzedawałem więc wszystko.
Potem zdobyłem mieszkanie pod Warszawą i mogłem powrócić do starego hobby. Moją pasją są silniki wiatrowe. Buduję więc od lat różne.
Tutaj parę zdjęć:
Stary wiatrak na bazie przewiniętego alternatora samochodowego.
Nowy fabryczny z prądnicą na magnesach neodymowych