Dobra, jako że powoli zabieram się do roboty to chyba najwyższa pora powoli odkopywać temat. Na razie streszczenie co zrobiłem do tej pory. Nie jest tego jeszcze dużo bo do tej pory ogrom pracy co jest do zrobienia tak mnie przerastał że kompletnie nie wiedziałem jak za niego się zabrać. No ale po kolei.
W tamtym roku jeszcze wyczyściłem i "uruchomiłem" zaczep polowy. Jedyne co zostało to dźwignia bo jest do tego stopnia zapieczona że trzeba potraktować palnikiem.
Zdjęć ramy po wyczyszczeniu nie mam, zapomniało mi się.
Kolejnym pomysłem co w dalszym czasie okazało się nie najlepszym to próba odzyskania oryginalnej farby. Przy pierwszej próbie jeszcze się łudziłem że to się uda.
Kolejne to rozebrałem kabinę na części. Uznałem że skoro i tak jej na ciągniku nie zostawię to przynajmniej będzie wygodniej do roboty a i sama 30 nabrała lepszego wyglądu.
Drugie podejście do odzyskiwania farby. Tu już widziałem że ta oryginalna farba była grubo zmatowiona do malowania i to nie jest takie łatwe jak liczyłem.
Musiałem też zajrzeć do rozrusznika co się porobiło że przestał działać na krótko. Okazało się że po ostatnim myciu zaciekła woda i rdza złapała, dlatego kręcił ale nie wyrzucał bendiksa. I tak to jest dalej zrobione tymczasowo bo tam gdzie powinno być zabezpieczenie blaszki zwierającej styki jest upalone i nie ma jak tego zabezpieczyć, trzeba by próbować nadspawać i na nowo nawiercić albo wymienić. Był nowy Elmotowski do kupienia ale uznałem za drogi. a jednak trzeba było nie żałować.
Końcem sierpnia naładowany emocjami po Wilkowicach uznałem że koniecznie musiałbym jeszcze zajrzeć do tylnego koła. Niby są ważniejsze rzeczy do naprawy w nim, ale schodzenie całego powietrza w ciągu godziny było tak upierdliwe że od tego zacząłem. Stara łata w jednym miejscu się rozszczelniła to dałem drugą na to żeby wytrzymało chociaż na czas remontu, jak narazie stoi już przeszło dwa tygodnie i nie schodzi więc nie ma źle.
W międzyczasie kupiłem kilka drobiazgów
Oraz lampy które odnowił mi kolega. Co prawda z kloszami jest jak na razie prowizorka bo były wyblakłe i są oklejone folią ale to póki co wystarczy, a dlaczego wytłumaczę później
W tym tygodniu z braku pomysłu co robić to naprawiłem uchwyt chłodnicy. Wymiana śrub kilka minut roboty i skończył się okres chłodnicy wiązanej sznurkiem do wtrysków. Zostało tylko tulejkę zmienić.
A że maska i chłodnica była już zdemontowana to mnie pociągło żeby zabierać się za przednią oś. Wczoraj wyjechana, od jutra zabieram się za rozbiórkę.
W niedługim czasie chcę jeszcze dać do zrobienia pompę i wtryski z dwóch powodów. Raz że pompa lubi się zaciąć w przedziale 1200-1600 obrotów i nie zejdzie dopóki nie zamknie się całkiem gazu. Myślałem że to tylko wina braku oleju w pompie, ale po nalaniu wyszedł drugi powód. Po odpaleniu cały olej z pompy poszedł na tłoki co z garażu zrobiło niezłą komorę dymną, a na jego miejsce poszła ropa.
A dlaczego te klosze oklejane folią? Z kilku powodów:
Pierwszy najważniejszy, jestem na etapie że nie wiem jaki chcę osiągnąć efekt końcowy. Czy robić go na igłę jak pierwotnie planowałem, czy zostawić go takiego spracowanego dziadka tylko uzupełnić brakujące części, nieodpowiednie dla tego rocznika być może wymienić a uszkodzone (jak np. wsporniki lamp) wymienić, pomalować pod kolor i próbować postarzyć. Gdybym zostawił go takiego to te lampy bym sprzedał lub odłożył na półkę.
Drugi powód to dalej nie wiem jakie klosze powinny być (problem omówiony na 2 stronie tematu) a to dlatego że u mnie co prawda na starszy klosz wygląda ten bez rowka na przegrodę, ale zaś patrząc na zdjęcia archiwalne (głównie zdjęcia z placu fabryki z listopada 68) to wyglądają zaś jakby to były klosze z przegrodami.
Z tych dwóch wychodzi trzeci powód: nie wiem jakie klosze w dobrym stanie kupić, a jakbym chciał próbować coś w kierunku rejestrowania ciągnika to zawsze już jakiś dobry komplet kloszy mam na podmianę.