Witam, minionego lata miałem niemalże identyczny problem z temperaturą w swoim c-330. Rok temu został przeze mnie zrobiony kapitalny remont silnika. Potem 100mth docierania mniej więcej jak instrukcja nakazała. Niestety po 150 mth zaczęły się problemy z temperaturą, bo ciągnik ni stąd ni zowąd zaczął się przegrzewać. Wskazówka dwuwskaźnika dochodziła do górnej granicy pierwszego czerwonego pola. Po własnych doświadczeniach ze współczesnymi częściami i po konsultacjach ze znajomymi na pierwszy strzał wyleciał termostat, ale to nic nie dało, zaś sam termostat po sprawdzeniu okazał się być w pełni sprawny. Jeżeli chodzi o resztę podzespołów to nie było podejrzeń (chłodnica czysta, oryginał '84, pracowała na wodzie - niezakamieniona ; pompa wody oryginał '84 przy montaż stan fabryczny (jak nowa, niezużyta); przewody gumowe starsze, nieoryginalne ale stan wzorowy.) Po kolejnych mth poszła uszczelka pod głowicą, więc z konieczności jej wymiany obejrzałem układ korbowo-tłokowy i samą głowicę - wszystko w stanie wzorowym. Uszczelka była spalona od tempetatury i wydmuchało oba gary w kanał wodny, po wymianie jeździ do dziś, jednak problem wtedy jeszcze nie ustał... Podejrzenia zaczął wzbudzać wskaźnik podwójny, więc zastąpił go nowy trójwskaźnik. Niestety i to nie pomogło... Zegar zamknięty na 100°C.
Już ręce opadały, wszystko ok a ciągnik na pusto gotuje... Sugerowano mi dołożyć łopatki na wentylator, ale nie robiłem tego bo nie w tym rzecz... Od '84 pracował na 2-łopatkowym i to w zupełności wystarczało i dalej z resztą wystarcza mimo że ciągnik pracuje na 120% swoich możliwości...
Trzeba było robić no bo wydawać by się mogło wszystko jest ok, gdzie nie zajrzeć tam wszystko w porządku. Ale z obserwacji zauważyłem że im więcej mth na wysokiej temp tym słabszy obieg cieczy w układzie (dolny wąż był coraz zimniejszy (oczywiście nie z minuty na minutę tylko w przedziale kontroli co 5mth) w związku z tym padło podejrzenie, że jednak może być problem z pompą wody choć nie powinien bo 170 mth wcześniej była jak nowa... I tu zbliżamy się do finału nie koniecznie szczęśliwego... Nie wspomniałem, ale po remoncie układ zalałem płynem (był czysty i szczelny, więc czemu nie, zawsze to lepiej dla silnika no i mniejszy problem zimą). I co się okazało? Płyn okazał się być niewiarygodnie mocny bo zżarł wirnik pompy wody... W głowie się nie mieści takie coś.. Niejednokrotnie się słyszy, że z płynu robi się "błoto" w bloku, ale głównie za sprawą kamienia kotłowego, który jak wiemy jest rozpuszczany przez glikol i się miesza z płynem. Może też być tak w wyniku zmieszania się płynu z olejem, ale to już idzie rozpoznać.
U mnie płyn od znikomych nalotów kamienia zwyczajnie się przebarwił ale zachował konsystencję do czasu aż nie strawił wirnika. Potem powstała taka maź, że ledwie przez kranik szło...
Co sądzicie o takim przypadku, bo to wręcz niemożliwe a jednak. I wie ktoś może z czego w tamtych latach wykonywano wirniki w pompach? Ani to plastik ani żeliwo, może jakiś bakielit czy coś?
Dziś już na szczęście wszystko jest ok, no prawie, bo z remontu niewiele zostało... Najbardziej ucierpiały pierścienie bo znów leci olej górą, więc pójdą nowe i zobaczymy.
