Przyczepa do Ursusa C-45

Dodano dnia: 31/12/2006

Jeszcze dobrze II wojna światowa się nie skończyła, a w Polsce Ludowej zaczęto produkcję Ursusa C-45 – zwanego potocznie „Saganem”. Sam ciągnik w pewnym momencie nie wystarczał do „obrabiania” ziemi. Rozpoczęto produkcję także różnych maszyn ciąganych do owego traktora. Powstawały PGR-y, Kółka Rolnicze, SKR-y itp. Maszyny musiały być transportowane na większe odległości, a nie mogły z przyczyn konstrukcyjnych poruszać się na własnych kołach. Wszystkie były na kołach żelaznych i jeszcze z łopatami do napędzania różnych mechanizmów. Ciąganie np. pługa po szosie kończyło się zmianą koła okrągłego w koło kwadratowe. Polacy jako Naród pomysłowy wymyślili przyczepę do transportu takich maszyn. Jest to jednoosiowa „dwukółka” o wymiarach 450×210 cm. Bardzo duże wymiary skrzyni ładunkowej. To jednak nie wystarczyło, aby ułatwić rolnikom przewóz maszyn. Brak możliwości załadunku zmusił konstruktorów do zamontowania ręcznej przekładni mechanicznej i opuszczania skrzyni ładunkowej. Jest to system UWAGA wykorzystywany obecnie w lawetach samochodowych. Po wcześniejszym odblokowaniu zabezpieczeń ręcznie podnosi się jednostronnie skrzynię ładunkową, wyciąga linę z wciągarki, zaczepia pług lub inną maszynę i ręcznie wciąga na skrzynię. Pług pod skosem jest wciągany do góry do tego momentu aż środek ciężkości przeważy skrzynię ładunkową i powraca ona na swoje miejsce transportowe. Zabezpiecza się platformę przed uniesieniem i już można w trasę ruszać. Operacja taka musi być przeprowadzona tylko gdy przyczepa jest podłączona do Ursusa. Tak pokrótce o samej przyczepie. Ja swoją „zdobyłem” dzięki uprzejmości mojego serdecznego kolegi, który opowiedział mi kilka lat temu, że takie przyczepy w ogóle istniały i były stosowane. Wtedy też pomyślałem, że dobrze takie coś mieć i pokazać innym. Poprosiłem kolegę aby szukał takiego sprzętu przy okazji. Po pewnym czasie dostaję informację, że jest taka przyczepa, ale nie do sprzedania. Rolnik woził nią baloty słomy i była mu potrzebna. Mijał czas i pomysły jej zakupu też były różne. W pewnym momencie tej historii padł pomysł, aby podmienić dwukółkę na zwykłą przyczepę. Rolnik zgodził się. Trzeba było poszukać przyczepy w okolicy. Poszukiwania trwały, a czas leciał. W końcu kolega znalazł odpowiedni egzemplarz. Zakupił zwykłą przyczepę dla niego i dopiero zabrał interesujący nas egzemplarz do siebie. Potem to już spokojnie odebrałem ją i sprowadziłem na swoje podwórko. Pomagało mi w tym kilka osób, którym jestem wdzięczny. Przyczepa była oczywiście w stanie rozkładu. Co niektórzy dziwili się, co ja chcę z tego złomu zrobić. Razem z kolegami doprowadziliśmy ją do „nowości”. Poniższe zdjęcia przedstawiają proces odnowy i próbę załadunku.

Jacek Grzywacz

 

Zobacz więcej na