Historia pewnego wraku – Zetor 25K 1950

Dodano dnia: 26/11/2006

Historia tego egzemplarza jest zarówno ciekawa co i nader banalna dla takich maszyn. Do połowy lat siedemdziesiątych Zetor pracował w PGR Wierzchowo (dawne koszalińskie). Potem wziął go w opiekę pewien mechanik ze Złocieńca. Dalej pod koniec lat osiemdziesiątych kupił go ostatni właściciel mieszkający w ostoi leśnej koło Drawska Pomorskiego. Ciągnik chodził … aż wysiadła w nim pompa olejowa, spadło ciśnienie i przez nieuwagę został kompletnie zatarty.
Zetorek trafił do kolejnego mechanika w Świdwinie. Ten rozebrał silnik i zobaczywszy skalę problemu i kosztów szybko go złożył i oddał czym prędzej z powrotem właścicielowi. Teraz stojącym w podmokłym gruncie ciągnikiem interesowali się już tylko złomiarze lub tacy co to potrzebują jakąś część wykręcić. Właściciel nie chciał jednak oddać traktora na złom czy pozwolić rozbierać go kawałek po kawałku. Sprzeda, ale do remontu…
Przez kilka sezonów stanowił atrakcję zabaw dla dzieci, skutkiem czego stracił takie delikatne części takie jak wskaźniki czy lampy- kompletnie potłuczone. W przednim grillu rączki dziecięce urwały większość żeber, a w misce olejowej znalazł się dobry kilogram piasku i trocin. W między czasie ktoś podprowadził dętki z przodu i podczas tej operacji traktor spoczął na gołych felgach. Blachy pokryła rdza, a kadłub zrobił się tu i ówdzie zielony od mchu. Proces ten przypominał powolne konanie, prowadzące nieuchronnie do śmierci technicznej.
Jesienią 2005 dostałem telefon, od znajomego, który mieszka w tych okolicach, że stoi teraz przed czymś takim, co wygląda jak Zetor K25 i czy jestem zainteresowany to obejrzeć?

Pierwsza fotka wykonana „na gorąco” przy pomocy telefonu w 2005r.

Pojechałem z kolegą obejrzeć to znalezisko. Początkowo po oględzinach chciałem odpuścić, widząc agonalny stan ciągnika, lecz dzięki gorącym namowom kolegi, machnąłem ręką i sam nie wiem czemu, wzięliśmy na spółkę ten złom. Cena wydawała się rozsądna – dwie nowe opony na przód do C-360.
Naszą lawetę w czasie transportu zatrzymali handlarze złomu, którzy niczym hieny usilnie negocjowali i chcieli wyrwać Zetora do otchłani grobu techniki.
Na miejscu po otworzeniu silnika, potwierdziło się, że jedyną zdatną do ponownego użytku częścią jest sam blok. Reszta to zatarty złom.
O ile przód ciągnika to była tragedia, o tyle tył wydawał się być bardziej obiecujący. Skrzynia biegów i most zachowały się w stosunkowo dobrym stanie i już po pewnym czasie udało się je odblokować – wszystko trybi i chodzi. Niesamowite były tylne koła na pierwszych oponach Barum, które cały czas trzymały ciśnienie !! Daleko im do kapcia.
W lutym 2006 dostałem drugi silnik bez głowicy w dużo lepszym stanie, wiele części było ok, ale wał tu też był przerysowany i miał spore luzy. W końcu latem trafił się kompletny, trzeci silnik z masą części zapasowych. W tym egzemplarzu do wymiany były tylko panewki korbowodowe i panewki wałka rozrządu, już lepiej …
Mam nadzieję , że pechowy żywot tego egzemplarza zostanie wkrótce zamieniony na jak to opisał kolega Karol w jednym ze swoich opowiadań o zakupie John Deera – stateczny żywot emeryta. Aktualnie trwa kompletowanie części potrzebnych do uruchomienia silnika i mam nadzieję, że wkrótce będzie można dopisać dalszy ciąg historii tego egzemplarza, no i niedługo Zetor odezwie się radosnym dźwiękiem.

Rafał Mazur

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Zobacz więcej na